Update

A nie, sorry, tamten post juz nieaktualny, dzis rano na stolowce ja robie sobie herbate, a jakis chlopiec stoi obok, nasypuje platki i mowi tak:
- czesc
ja: czesc
chlopiec: duzo masz zadane?

xD
Read More

Smiem przypuszczac, ze mamy nowego lidera

Jak byc moze niektorzy z was kojarza prowadze swoj prywatny ranking pt. 'najgorszy podryw ever'. I chyba czas na zmiane lidera. Przez ostatnich kilka miesiecy nic nie bylo w stanie pobic tekstu chlopca z warszawskiego klubu, a konwersacja wygladala mniej wiecej tak:
- Czesc, jak masz na imie?
- Magda
- Ojej, mam na imie prawie tak samo jak Ty!
/tu konsternacja z mojej strony bo czy istnieje meski odpowiednik imienia Magda?/
ale chlopiec dzielnie brnie dalej:
- Jestem Marcin!  /a dalej bylo tylko gorzej..../

Amerykanscy chlopcy sa raczcej bezposredni, zagaduja i pytaja o telefon. Wlasciwie podoba mi sie taka otwartosc bo to wiele ulatwia. Umowisz sie - fajnie, nie umowisz sie - tez fajnie, uslyszysz, ze spoko sie gadalo itd;)

Ale czasem im nie wychodzi, jak w tym przypadku (ktory jest teraz moim faworytem):
'Uwazam, ze Twoj akcent jest naprawde seksowny! Jestes z Rosji?'

No ktora laska z Polski na to poleci? A swoja droga to nie bylo szczegolnie oryginalne bo kiedys uslyszalam cos podobnego w Polsce, tylko brzmialo 'czy jestes moze ze Zgierza?' albo jakos tak;P
Read More

Tak najnowiej to kocham sie w panu od niemieckiego

Cos jak sesja trwa nadal. Posprzatalam juz nawet pokoj (wlacznie z zamieceniem z podlogi wlosow, ktore naczesalysmy z Agata, co jest dosc obrzydliwe, ale dobrze prezentuje moj obecny level prokrastynacji), zrobilam pranie (oj widac, ze trzeba sie uczyc, zajelam chyba ostatnia pralke, wiec gdy wychodzilam mijajac w drzwiach pralni 3 kolejne osoby z mega napakowanymi koszami, na mej twarzy malowala sie jednak pewna zlosliwa satysfakcja;P), no i ba, nawet napisalam maila do promotorki (to ta co jeszcze zyje, don't worry).

Z tymi egazminami to w ogole sa jaja. U nich w liceum albo w podstawowce jest tak, ze jak ma byc sprawdzian to pani nauczycielka mowi: to jak, nauczyliscie sie na dzisiejszy test?
uczniowie: no niespecjalnie
nauczycielka: ojej, to moze przelozymy?

Na studiach jest juz troche powazniej, ale bez przesady. Zwykle tak z tydzien czy dwa przed egzaminem/testem/terminem eseju czy innego asajmentu wykladowca poswieca zajecia na omowienie co bedzie na egzaminie, czego oczekuje, jak beda wygladaly pytania itd. Czasem dostaje sie nawet rozpiske o czym napisac w kolejnych akapitach:)

Pan od niemieckiego tez poswiecil chwile na omowienie testu. Bedzie pare slowek do przetlumaczenia, pare czasownikow do odmienienia (i pomyslec, ze wczesniej sie zastanawialam, czy nie wybralam zbyt wysokiego poziomu;P), trzeba bedzie opisac postaci z ksiazki, ktora teraz czytamy (czyli mozna sobie to napisac w domu), zrobic tlumaczenie niem-ang monologu z filmu, ktory ogladalismy (tak, dostalismy ten monolog ;D) oraz napisac krotkie wypracowanie (oczywiscie pan juz nam powiedzial jaki jest temat;P). Wtedy jeden z chlopakow zapytal czy to wypracowanie mozemy napisac wczesniej i dac do sprawdzenia, ja potraktowalam to jako zart. Ale na nastepnych zajeciach pan mowi: pytaliscie sie czy mozna napisac wczesniej to wypracowanie, to co, chcecie? ;D Ja pitole, polowe egzaminu mozna napisac sobie w domu;P

A tak w ogole to chyba nie ma normalnych nauczycieli od niemieckiego. W Stanach tez. Ostatnio na zajeciach pan prof. postawil wszystkich pod tablica i tlumaczylismy zdania na czas. Jak komus dobrze poszlo to rzucal w niego cukierkiem przez pol sali;) Pan jest strasznie smieszny, czasem mu to nawet niechcacy wychodzi, jak wtedy gdy opowiadal o niemieckich pociagach i powiedzial 'dla Magdy to pewnie oczywiste, bo pewnie w Polsce jest tak samo' xD Jak juz wczesniej pisalam, jestem dla nich wszystkich takim ciekawym okazem z innego kontynentu, wiec gdy pan ostatnio znow opowiadal o czyms niemieckim i powiedzial: 'Magda to na pewno wie bo Magda jest Europejka!' cala sala sie odwrocila w moja strone tak jakby bycie Europejka bylo czyms w stylu byciem kosmita xD
Read More

cos jak sesja

Trzeci tydzien zajec dla wiekszosci wykladowcow wydaje sie byc idealnym czasem na przeprowadzanie egzaminow. Bylam chyba jedyna osoba, ktora w tym tygodniu nie miala zadnego testu (a od poczatku zajec tylko jeden). Ale wyszlo tak przez przypadek i oczywiscie zaraz to nadrobimy. Nie wiem czemu uwaza sie Amerykanow za glupich, ostatnio jak sie tyle uczylam to bylam w liceum (bo na studiach to wiadomo;P).... i jeszcze ten niemiecki;P
Mam poczucie jakby byla sesja, juz nawet powrocilam do picia kawy, niespania po nocach i wzmozonej prokrastynacji.
Read More

Red cups & lab rats

Jak juz wczesniej wspominalam wiele naszych wyobrazen o Ameryce okazuje sie byc prawda. To niesamowite, ale potwierdza sie to kazdego dnia.
Wiec tak: naprawde podczas imprez pije sie z czerwonych kubkow;) I naprawde Amerykanie nie potrafia pic;P Ostatniej soboty widzialam, jak 20letni chlopak zaliczyl zgona po 3 piwach. Jak to jest w ogole mozliwe??? Do tego maja duzo roznych drinking games, wiec raczej nie pije sie tak jak u nas w stylu 'to polewamy', tylko robi sie w miedzyczasie mnostwo innych rzeczy (btw, jakis pomysl na polska drinking game, ktorej mozna by ich nauczyc? bo przeciez 'kto w styczniu urodzony...' nie zaspiewaja;P). Strasznie ich tez szokuje to, ze mozna pic piwo z sokiem;) Ale na poczatku mnie szokowalo, ze mozna pic wodke z bita smietana, wiec wymiana kulturowa idzie nam doskonale xD

Jak wiadomo w kazdym amerykanskim filmie/serialu o nastolatkach jest obowiazkowa scena gdy na lekcji biologii licealiscie kroja zabe. Na studiach wskakuje sie na wyzszy level - daje sie szczurom thc, albo dowala sie duza dawke kofeiny i sprawdza sie reakcje;D Tak sie bawia przyszli psychologowie;)

I oczywiscie bardzo latwo spotkac tu dziwnych ludzi. Ja na przyklad ciagle poznaje fanow Jezusa (oni naprawde istnieja!;P). Dzis dla odmiany na stolowce podszedl do mnie chlopak (na stolowce ciagle ktos podchodzi/dosiada sie, juz przywyklam i mnie to nie dziwi) i zaczal mowic do mnie po niemiecku (kiedys podszedl chlopiec i zagadal po hiszpansku, ale tamta historia skonczyla sie zupelnie inaczej;P). Wiec tak sobie rozmawiamy po niemiecku (ciagle myslalam sobie wtf? ale dzielnie podtrzymywalam konwersacje) i okazalo sie, ze tez studiuje socjologie. Po co? Zeby byc przygotowanym do rewolucji. Nawet mi rozrysowal mapke Stanow i pozaznaczal strategiczne punkty xD

A zeby na koniec was troche zirytowac to powiem, ze bardzo podoba mi sie to, ze moje stypendium zapewnia mi darmowa kawe ze Starbucksa hahaha
Read More

Game night

Jak wiecie na kampusie nie mozna pic. I to wcale nie jest takie zle bo rozbudza kreatywnosc studentow (graja np. w quidditcha, nie pytajcie mnie jak bo ja tez nie potrafie zrozumiec regul, no ale ten siniak z poprzedniej notki to wlasnie stad;P). A i uczelnia robi co moze zeby zapewnic rozrywki.

Na przyklad taki game night. Oczywiscie gra sie na pieniadze;D To znaczy uczelnia wyklada kase, studenci ja zgarniaja (kase, nie uczelnie;P) A wszystko wyglada jak w powiedzmy 'Jeden z dziesieciu' - sa nawet takie stanowiska dla graczy, z przyciskiem i mikrofonem, trzeba na poczatku powiedziec jak ma sie na imie (nie, nie mowi sie skad sie przyjechalo;P), a z przodu kazdego stanowiska jest elektroniczna tablica z wynikiem. No jak w telewizji generalnie.

Najpierw kazdy dostal swojego pilota (ja mialam ksywe 'Lab Rats' hahaha), na czyms w stylu telebimu zaczely leciec pytania i owym pilotem wybieralo sie odpowiedz. Siedzielismy tak sobie po kilka osob przy stoliku, jedzac darmowe jedzenie od uczelni (brownies, mniam, mniam). Pytania byly rozne od prostych w stylu 'Ktora poprawka do konstytucji zawiera slowa bla bla costam' (nie po to chodze tu na prawo, zeby nie wiedziec takich rzeczy;P) albo 'Kto spiewa piosenke Friday' xD, do beznadziejnych, czyli dotyczacych amerykanskich druzyn koszykowki tudziez raperow, ktorych nikt nie zna. Byly tez pytania muzyczne, chyba najfajniejsze, zwykle leciala piosenka i teledysk i bylo do niej pytanie. Oczywiscie cala sala znala slowa wszystkich piosenek, wiec wszyscy spiewali, a jak lecial Bieber to juz byl totalny szal;P

Byly tez dwie przerwy - jedna muzyczna, druga taneczna, za ktore mozna bylo zdobyc dodatkowe punkty.
Polegalo to na tym, ze moglo sie zglosic po 5 osob z publicznosci (czyli graczy), ktore chcialy sie wykazac na forum publicznym. Oczywiscie, jak juz zdazylam zauwazyc, Amerykanie nie maja z tym problemu i bardzo lubia sie wykazywac;) Czesc muzyczna byla wowwww, co prawda tylko jeden chlopak zaspiewal cos normalnego, ale i tak nie wygral;P Jeden zaspiewal chwytajaca za serce piosenke, ktora leciala jakos tak: 'dad ate my fries, costam costam...' A reszta rapowala. Ale jak rapowala! W Polsce wszystkich ich zgarneliby do mam talent tudziez innego voice of poland (czy co tam u was teraz leci).
Czesc taneczna nie byla juz tak widowiskowa, ale tez dawala rade. A publicznosc glosowala na tych, ktorzy najbardziej im sie podobali, osoba z najwieksza iloscia glosow dostawala ekstra punkty.

Czworka zwyciezcow z zabawy z pilotami przechodzila do tego etapu w stylu 'jeden z dziesieciu'. Nagrode (200$) zgarnela jakas laska, ktora byla totalnie nie do przebicia. Ale i tak byl fun, nastepnym razem tez ide xD
Read More

Amerykanska mlodziez

Scenka rodzajowa:
W uczelnianym autobusie siedza amerykanskie dzieciaki - laska z ajfonem w rece, obok chlopaczek z laptopem na kolanach i trzeci w stylu grube oprawki, kolczyk w nosie. Laska przeglada neta i czyta definicje hipstera, po czym pyta sie kolegow: 'Ej, to jest o nas?'
Bezcenny widok.

A w drodze powrotnej (po 9 wieczorem, wiec zrobilo sie juz ciemno) taka rozmowa:
Ej, jestem na twiterze! Ja tez! Serio? Yea, I'm addicted! Awesome! Follow me!
Po czym pomyslalam: o, fajnie, ze kierowca wlaczyl swiatlo w srodku busa.
Po sekundzie: a, to nie swiatlo, to dzieciaki powlaczaly telefony, zeby sie na twiterze pozapraszac....


Piszac dzieciaki, naprawde mam na mysli dzieciaki, oni czesto sa ode mnie 6-7 lat mlodsi;P i pewnie
nawet nie pamietaja, ze kiedys nie bylo internetu. Ba, jestem o tym przekonana - chyba nikt (oprocz mnie;P) nie ma tu telefonu, ktory nie bylby ajfonem/smartfonem czy innym fonem tego pokroju (naturalnie touchscreen jest wiecej niz obowiazkowy).

Ale i tak najbardziej denerwuje mnie to, ze nie oplaca sie miec telefonu na karte tylko trzeba zaraz jakies kontrakty podpisywac (wiadomo, ze najchetniej na dwa lata), to chyba postepowanie z gatunku 'jestes w Ameryce to plac';P
Read More

PE

Jednak weekend 'ja pierdole' zmienil sie w tydzien pod haslem 'ja pierdole' - najpierw ja wyjebalam sie na rolkach (juz moge normalnie pisac, stad wnioskuje, ze to bylo tylko stluczenie nadgarstka;P), potem Josh (chlopiec od komputerow - oczywiscie uczelnia prowadzi swoje IT center, gdzie siedza mili studenci informatyki i reperuja komputery) powiedzial, ze moj laptop umarl (moze to i lepiej ze padl tutaj bo w Stanach laptopy sa bardzo tanie, szkoda tylko, ze odkad tu przyjechalam kurs dolara idzie w gore...), a potem Agata wrocila z rolek z haslem 'aśwyebałam' (no i nie ma teraz skory na lokciu). Nie ma to tamto, ide dzis wypozyczyc ochraniacze.
Co do sportow to joga jest straszna. Mialam mroczki przed oczami po zajeciach (od wiszenia glowa w dol) i do tej pory mam zakwasy (szczegolnie w ramionach od wiszenia w pozycji w ktorych cale cialo opiera sie na jednej rece). I maty smierdza. I umieszczaja na nich reklamy tamponow. Wiec tak sie wisi przez godzine glowa w dol, patrzac na tego nieszczesnego tampona....
A jeszcze wracajac do rolek - wypozycza sie je za darmo (nikomu tutaj nie przychodzi do glowy zabierac legitymacje czy cokolwiek innego, z reszta legitka jest bardzo istotna - trzeba ja przeskanowac zeby wejsc na swoje pietro w akademiku, albo na przyklad jak sie wchodzi na stolowke). Mozna tez wypozyczyc deskorolki, rowery, wlasciwie caly sprzet do wycieczek (w tym biegowki) - wszystko za darmo i jedynie po wypelnieniu swistka gdzie wpisuje sie imie, nazwisko, akademik w ktorym sie mieszka i numer kontaktowy (oczywista oczywistoscia jest ze panuje spoleczne zaufanie i nikt tych danych nie sprawdza;P)
Do dyspozycji (naturalnie, ze w nieograniczonym wymiarze i za darmo) jest tez silownia i basen, no i milion roznych opcji gier zespolowych. Myslalam o ziemnej wersji hokeja, ale przy mojej sklonnosci do wypadkow stwierdzilam, ze sobie daruje:)
Read More

12 wrzesnia

Musze stwierdzic, ze weekend w pokoju 174 uplynal pod haslem 'no ja pierdole' - mi zepsul sie laptop (tak, pol roku temu byl naprawiany, tak, miesiac temu skonczyla mi sie gwarancja, nie, naprawa nie przedluza gwarancji), a Agata niechcacy wykasowala sobie plik ze wszystkimi tlumaczeniami jakie robila...
Dlatego zgodnie z filozofia 'jestem oaza spokoju, pierdolonym kurwa zajebiscie wyluzowanym kwiatem na tafli jeziora' dzis ide na pierwsze zajecia jogi:)
Read More

11 wrzesnia

Gdy 10 lat temu wrocilam ze szkoly i jadlam obiad ogladajac w telewizji rozwalajace sie wieze WTC nie mialam pojecia, ze okragla rocznice bede obchodzic tutaj, w Stanach. I to w Pennsylwanii, gdzie rozbil sie jeden z samolotow. Momentami mam wrazenie, ze my przejmujemy sie tym bardziej niz Amerykanie. Oczywiscie sa obchody w stylu uderzanie w dzwon tyle razy ilu bylo pasazerow, minuta ciszy za kazdym razem gdy rozbijal sie kolejny samolot, msza, przemowienia. Wszyscy dostalismy o tym maile juz chyba z tydzien temu. Dzis w kinie na kampusie (bo oczywiscie uczelnia ma swoje male kino, btw, co tydzien przez weekend sa filmy za free, a jak jest pogoda to wyswietlaja je na dworze) puszczali film Lot 93 (to ten o samolocie, ktory rozbil sie w Pennsylwanii). Przyszlysmy z Agata z wyprzedzeniem zeby zajac dobre miejsca, ale niepotrzebnie tak sie spieszylysmy bo liczbe widzow moglysmy policzyc na palcach jednej reki. Az takie bylo zainteresowanie. (A film byl dosc sugestywny i przez niego teraz bede bala sie latac).

Jak pewnie zauwazyliscie zepsul mi sie laptop (co nie powinno dziwic zwazywszy na to, ze w sierpniu skonczyla mi sie gwarancja), stad brak polskich znakow.
Jednakze dzieki temu, ze siedze sobie na uczelnianym komputerze (chociaz tyle dobrego, ze dostep do nich jest 24/7), widze co na owych komputerach jest zablokowane. A nie wyswietlaja mi strony o teoriach spiskowych na temat 11 wrzesnia;P
Read More

Greek Life czyli bractwa studenckie




Tak, greek life naprawdę istnieje. Oczywiście w popkulturze występuje w mocno podkoloryzowanej postaci. Muszę was rozczarować - może gdzieś na uniwersytetach typu Ivy League jest taki wypas jak w Greeku, ale nie u tutaj u nas na małej uczelni 😔

Chociaż oczywiście wypowiadam się z pozycji obserwatora (sorry, Pledge Frosty chyba będzie musiał odejść w zapomnienie). Nie wiem więc czy actives robią jakieś kawały plegde’om i czy wyciągają ich z łóżek w nocy.

Rekrutacja przypominała jednak tę z serialu – każde bractwo miało swój stoliczek, a przy nim mniej lub bardziej różowe dziewczęta opowiadające jak wspaniale jest u nich i że one wszystkie kochają się jak siostry, że w bractwie poznały prawdziwe przyjaciółki i takie tam.
Wydaje mi się, że oni swoją działalność charytatywną traktują serio. I raczej nie jest tak, że robią to dla wizerunku, a normalnie tylko imprezują. Chociaż na pewno robią imprezy, ponieważ domy bractw są poza kampusem, więc można w nich pić alkohol (na terenie kampusu obowiązuje zakaz picia… ale cóż, oni jak przychodzą na studia to mają 17/18 lat, więc zanim będą pełnoletni to zdążą je już skończyć, wiec ma to sens 😄).

Jak już wspomniałam, wypasu nie ma, domy bractw wyglądają podobnie do wszystkie inne budynki w okolicy. A rekrutacja, oprócz tej stolikowej, wyglądała mniej więcej tak:








Read More

Uprzejmości

Skoro jesteśmy już przy uprzejmościach, to parę innych rzeczy też rzuca mi się w oczy. 
Pierwsza to otwieranie drzwi. Nawet jak ktoś idzie przed tobą i widzi, że będziesz wchodzić/wychodzić tymi samymi drzwiami, to potrafi je przytrzymać, wpuścić cie przodem i dopiero wejść.  Albo przytrzymuje za sobą, tak żeby już się nie męczyć ponownym otwieraniem (drzwi zwykle trochę ciężko się otwiera bo oni mają obsesję na punkcie ochrony przeciwpożarowej, więc wszystko musi się dokładnie zamykać). W praktyce wygląda to tak, że czasami jestem w połowie schodów, a już ktoś czeka z tymi drzwiami:)

W autobusach, przynajmniej tych uczelnianych (bo jak na razie tylko takimi podróżuję, w pozostałych przypadkach jestem wożona hahaha) nie ma tłoku bo nie jeździ się na stojąco. Jedzie tyle osób ile jest miejsc siedzących. Chociaż to różnie bywa, czasami jadą też ludzie, którzy jedzą więcej hamburgerów czy frytek i potrzebują tak z 1,5 miejsca i wtedy nie ma przeproś, zwisa im tyłek, bo dla każdego jest przewidziane jedno miejsce (uff, nie wprowadzili jeszcze żadnego równouprawnienia dla grubych ludzi, w stylu że trzeba im ustępować czy coś).

No i jeszcze kierowcy przepuszczający pieszych. Ja oczywiście przyjechałam za swoimi polskimi przyzwyczajeniami, u nas zazwyczaj, żeby przejść przez jezdnię potrzeba dużo szczęścia i sprytu. Tutaj żadna z tych rzeczy nie jest wymagana. Doprowadza to do głupich sytuacji (teraz już coraz rzadziej bo trochę przywykłam), że gdy widzę jadący samochód to zwalniam, ale kierowca owego samochodu też zwalnia, bo przecież przechodzień czeka.

I oczywiście wszyscy za wszystko sobie dziękują (co jest fajne, bardzo lubiłam mówienie ‘cheers’ kierowcom autobusów w Anglii, trochę szkoda, że tu mówi się thanks;P). U nas jak ktoś powie komplement to najczęściej słyszy się coś w stylu ‘weeeź, ta bluzka jest stara, nie miałam się w co ubrać, to ja założyłam,  a w ogóle mam dziś tłuste włosy i wyglądam jak wypłosz’ (przypomniał mi się taki tekst  przeczytany kiedyś w Internecie, leciał mniej więcej tak: „Strasznie ludzi dziwi, gdy na komplement odpowiadam ‘Dzięki. Wiem’. A czy to takie dziwne, że zakładam ciuchy, które mi się podobają?”).
A tu na komplement wypada odpowiedzieć: ‘Thank you! You’re so nice!’ (taki, oni chyba na wszystko mają jakiś wytarty frazes;D)
Read More

Komplementy

Jej, ludzie tutaj są tacy mili. Pamiętacie taki artykuł z Pudelka, gdzie pani Sablewska mówiła, że ludzie ją zaczepiają w LA i proponują żeby była aktorką? Oczywiście u nas wszyscy się z tego śmieją na zasadzie ‘taaa, jasne, chciałabyś’, ale ja jej wierzę. Bo mnie też zaczepiają hahaha. A przecież do wyglądu gwiazdy filmowej mi daleko (no i mieszkam na prowincjixD).
Mieszkam tu dopiero dwa tygodnie, ale już przestałam liczyć ile razy usłyszałam (zwykle od zupełnie obcych ludzi mijanych na ulicy):
‘omg, I loooove your skirt!’
‘omg, you look so pretty today!’
‘I think you’re beautiful!’
Tutaj wszyscy wyglądają dość podobnie. Pamiętacie te słabe zdjęcia Britney, gdy łaziła w szortach i byle jakim tiszercie? (Hmm, może ciągle tak łazi, nie wiem). Ludzie naprawdę tak tu się ubierają, niektórzy przychodzą w piżamach na stołówkę. Ogólnie dominuje styl sportowy - dresik, albo materiałowe szorty i jakikolwiek top do tego. Czasem dżinsy, ale raczej nie w zestawie a la polska szafiarka (‘oh, dziś założyłam skinny jeans i moje ulubione wedges!’), tylko tak bardziej na luzie. Więc każde wyłamanie się ze sportowego schematu powoduje takie WOW wśród pozostałych mieszkańców mojego małomiasteczkowego miejsca zesłania. Serio, 90% z was byłoby zaczepianych tutaj na ulicy - bo przecież rzadko (wcale?) nie widuję was w dresie;)

Read More

Kultura


Tutaj faktycznie większość rzeczy jest jak z amerykańskiego filmu/serialu. To całkiem logiczne, przecież nie mogą tego wszystkiego wymyślać;D (chociaż pan od prawa powiedział, żeby zarzucić oglądanie prawniczych filmów/seriali, albo przynajmniej nie brać ich na serio, bo akurat tam filmowcy potrafią dość znacznie mijać się z prawdą).
Owa amerykańskość ma swoje dobre i złe strony. Jak powiedział mi kolega ze stołówki (fan Jezusa, a jakże, tylko takich tam poznaję;P) ‘tu nic nie jest tak jak w Europie’ (po tym jak zaczęłam zdanie od ‘ale w Europie…’). Minusem jest na przykład to, że profesorowie chcą żebyśmy stworzyli sobie ‘study groups’ albo mieli ‘study partner’…. A wiemy jak to wygląda w amerykańskich filmach, główny bohater zawsze ma z tym problem;P No ja nie przywykłam, żeby tak zagajać do obcych ludzi ‘ej, pouczymy się dziś razem’;P Ale może się przełamię;)
I odkąd zaczęłam mieć tu jakichkolwiek znajomych zaczęło mnie powoli irytować to całe ‘Hi! How are you??’ ‘I’m good! How are youuuu???’ ‘I’m good!!’ Ja pitole, ile razy dziennie można to powtarzać? Spotyka się kogokolwiek i leci się z tym samym tekstem. Nawet panie na stołówce tak zagają. Ja wiem, że to miłe, ale jak, do cholery,  ich to nie męczy, całe życie w kółko powtarzać to samo?
Read More

Długi weekend

Mamy właśnie długi weekend, poniedziałek wolny bo święto pracy. Na kampusie trochę pustki bo dużo osób pojechało do domu. Wczoraj było masakrycznie gorąco chyba 33 stopnie (ech to przeliczanie Fahrentheitów), dziś już trochę chłodniej, ale i tak  nastrój jest o-jaaa-ale-mi-się-nic-nie chce. Do tego wczoraj w lokalnym barze świętowałyśmy z Agatą jej urodziny, więc dziś ciężko się wstawało;) Na szczęście w weekendy nie ma śniadań tylko są brunche, więc można wstać później niż zwykle. A co do baru to spotkałyśmy paru profesorów, tutaj picie z wykładowcą jest zupełnie naturalne, ba, nawet oferują że podrzucą do akademika.
Jak pewnie zauważyliście na fb byłam tydzień temu na polskim festiwalu, zapomniałam o filmikach które nakręciłam;D aczkolwiek znalazłam dwie lepsze kopie w necie, więc moja radosna twórczość operatorska będzie możliwa do podziwiania tylko przez jakieś 1,5 min;P
To ten, tak się bawi Ameryka:




no i oczywiście:
last but not least - moje operatorskie dzieło;D


Read More

Profesorowie

To chyba będzie najdłuższa notka ever, ale się nie zniechęcajcie:)

W czasie lunchu dosiadła się do mnie pani na oko koło 60. Z racji tego, ze miała czerwony tiszert (a takie nosi stołówkowy i ogólnie uczelniany staff, bo czerwony to kolor uczelni), a na moim stoliku były papierki po poprzednich ludziach pomyślałam, że przyszła je pozbierać i przy okazji stwierdziła że zagai. No i zagajała. Miło się rozmawiało bo pani była bardzo sympatyczna, a na koniec powiedziała tak: ‘ja jestem profesorem tutaj na pedagogice, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wpadaj śmiało’. Jej, jak ja się wtedy ucieszyłam, że nie przyszło mi do głowy podać jej tych papierków czy coś xD

W ogóle wszyscy są dość bezpośredni, pani która miała prowadzić spotkanie organizacyjne dla pierwszaków z socjologii stwierdziła że najlepiej jak sobie posiedzimy w jej gabinecie (spotkanie miało się odbywać w innym budynku), więc powiedziała żebyśmy sobie tam przeszli. Na miejsce dotarliśmy wcześniej niż ona, oczywiście gabinet był otwarty, a my mogliśmy wejść i się rozejrzeć;D Powitał nas plakat Zmierzchu na drzwiach, a potem było tylko lepiej – kolekcja dvd z Buffy (i Twilightem naturalnie też;P), karty z pokemonami, podręczny zestaw biwakowy itd.;) Pani wyjaśniła pierwszakom co i jak, zapytała czy dobrze nam się mieszka z naszymi roommatami, oprowadziła po wydziale, pokazując gdzie ma gabinet który prof., a że ja i jeszcze jedna dziewczyna miałyśmy problem z zalogowaniem się do systemu z rejestracją na zajęcia, to zaprowadziła nas też do czegoś w stylu IT center na wydziale:)
I oczywiście w razie czego, zawsze możemy wpaść i ją zapytać o coś czego nie wiemy:)

Jeśli chodzi o profesorów z którymi mam zajęcia to wszyscy jak na razie wydają się być spoko. Pan prof. z socjo jest Bułgarem i mówi trochę strasznym angielskim xD Aczkolwiek jest dość pocieszny, a przedmiot ciekawy, więc myślę, że nie będzie większych problemów.

Pani do której chodzę na Human Differences powiedziała, że po paru zajęciach będzie pamiętać jak kto się nazywa. A na zajęcia chodzi jakoś tak z 60 osób. Widać, że pracowała jako social worker bo po pierwsze faktycznie pamięta już część imion, a po drugie totalnie wie jak nas podejść. Listę czytała samymi imionami i pytała się jaka forma nam odpowiada, więc jeśli np. jakaś dziewczyna nazywała się Jessica i powiedziała, że woli Jess, to pani sobie notowała, żeby na drugi raz tak przeczytać.

Pan od niemieckiego jest fantastyczny. I bardzo bardzo przypomina Larsa (dla tych co znają Larsa;)). 
Mam spory sentyment do tego języka (tak, nawet po Unii;P) i pomimo tego, że nie używałam go już z 5 lat to rozumiem tak 80-90% tego co pan mówi:) Z resztą stara się jak może, żebyśmy zrozumieli, pokazuje, wydaje dźwięki i takie tam;) Nawet w podstawówce niemiecki był bardziej na poważnie;) I właściwie traktują mnie trochę jak takie zjawisko społeczno-kulturowe. Na każdych zajęciach musze odpowiadać na pytania w stylu:
‘A polujecie w Polsce na dziki?’
albo
‘A smarujecie się kremem do opalania?’
albo
‘Macie w Polsce chińskie restauracje?’
albo
‘- A gdzie jeździcie na wakacje? Do Grecji?
- No tak. Do Egiptu na przykład też.
- Ojeeeeeeeeej, do Egiptu!’ xD

Czasem też pan sprawdza moją wiedzę o Stanach i widzę, że czuje misję, żeby mnie z ich kulturą zaznajamiać. Czasami oczywiście wychodzi na to, że nie znam rzeczy które im wydają się być na poziomie basic, a znowu znam te, których nie zna nawet pan prowadzący. Tak było z beer pongiem. Widać pan prof. nie jest zaznajomiony z amerykańskimi serialami dla młodzieży, które lecą nawet w Polsce;) Jeden z chłopaków zaczął coś o tym beer pongu mówić, temat się rozkręcił i pan pyta się mnie (ech, znów to poczucie misji;P):
‘A Ty w ogóle wiesz o czym my rozmawiamy?’
Ja: ‘No jasne’
Sala: świerszcze

A pan szybko nadrobił zaległości i też już wie jakie są reguły beer ponga:) Jak to podsumował jeden chłopak: ‘Everybody wins’:)
No w każdym razie czuję się taką ciekawostką z Europy;) I w ogóle dla nich Polska to prawie Niemcy bo przecież obok itd. I mają też wyobrażenie, że każdy Europejczyk tak do 18 roku życia objechał już całą Europę. Bo przecież wszystko jest blisko. Więc wg nich my tylko tak jeździmy i zwiedzamy;P

Pan od prawa jest chyba jedynym prowadzącym, który ma normalne, amerykańskie nazwisko;D
I wizualnie jest takim Jackiem Poniedziałkiem. Ludziom z prawa mógłby się skojarzyć z dr Sawczukiem od finansów:) Z kalkulacji wynika, że musi być już po 40, ale niebardzo po nim widać, no i jest po prostu hot. I jest bardzo zabawny. Aż miło się siedzi na zajęciach;D
A co do samych zajęć to są ciekawe. Na pierwszych omawialiśmy np. ten hipotetyczny przypadek (pewnie o nim kiedyś słyszeliście), że ktoś chce popełnić samobójstwo, skacze, powiedzmy, z 10 piętra, a na 5 piętrze kłóci się jakaś para, on strzela, ale kula przelatuje przez otworzone okno i trafia tego gościa od samobójstwa. No i czy ten facet będzie oskarżony o morderstwo itd. A na drugich zajęciach był przypadek odszkodowania od McDonald’sa za zbyt gorącą kawę. Zapewne większość z was też o tym słyszała. My się z tego śmiejemy, ale tej poparzonej pani nie było do śmiechu – kawa oblała jej uda i narządy płciowe i miała poparzenia 3 stopnia… oczywiście leczenie poszło w tysiącach dolarów. A odszkodowania dostała 2,5 miliona $. Kwota taka duża bo skarg na tę kawę było wcześniej kilkaset a Mac nic z tym nie zrobił. Więc im dowalili, tak dla przykładu. Konkluzją tego przydługiego wywodu jest to, że zajęcia są ciekawe i bardzo mi się podobają:)
I hmm, tak jak teraz myślę, to właściwie chyba na wszystkich zajęciach jestem jedyną osobą z zagranicy.

A i jeszcze jedna ciekawa sprawa – u nich raczej nie siedzi się na zajęciach 1,5 czy 2 godzin. Prawie każde zajęcia są rozbite na 50 min albo 1h 15 min i odbywają się 2 albo 3 razy w tygodniu. No i nie ma podziału na wykład i ćwiczenia naturalnie (ale to już raczej wszyscy wiedzą z amerykańskich seriali;P)
Read More

Campus Recreation


W ramach orientation days dla international students mieliśmy też spotkanie pt. Campus Recreation.
Ogólnie było o różnych eventach, sportach i takich tam rzeczach, które zapewnia uczelnia w ramach przerw w nauce;) Mój ulubiony fragment z wystąpienia pana Dave’a:
„Wiec przygotowaliśmy też dla was coś jak speed dating, tyle że bez dating…. hmmm.. co tam dalej mamy… o, Condom Casino, bardzo fajne, zachęcam!’
Uprzedzając pytania, tak, na Condom Casino będą rozdawali kondomy. Ale nie wiem czemu ma to być atrakcyjne skoro tutaj każdemu studentowi przysługują 3 dziennie.
Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Copyright usasrusa