Dostałam zieloną kartę! I czy zielona karta jest naprawdę zielona? :)




Tak jak pisałam w jednym z ostanich postów, moja zielona karta przyszła do mnie pocztą na początku stycznia. Tytuł tego postu może jednak niektórych trochę zdziwić - bo jak to mam męża Amerykanina od już (prawie) 4 lat i do tej pory nie miałam zielonej karty ani obywatelstwa?

Zacznę może od wyjaśnienia, że przyjaz do Stanów i ślub z obywatelem nie gwarantują właściwie nic - o wszystko trzeba się ubiegać, złożyć podanie, zapłacić i oczywiście czekać miesiacami. Po ślubie złożyliśmy papiery o "adjustment of status" co jest początkiem drogi do zielonej karty. Dość szybko zostałam wezwana na złożenie odcisków palców i zdjęcie (zdjęcie do dokumentów robią na miejscu w urzędze) i po paru miesiącach przyszło pozwolenie na pracę. Po prawie roku od złożenia dokumentów przyszła moja zielona karta, ale nie był to "pełnowartościowy" dokument.

Co to oznacza? Była to tzw. conditional green card, co można by przetłumaczyć jako karta warunkowa. Tym warunkiem było utrzymanie małżeństwa z amerykańskim obywatelem przez okres posiadania tej karty czyli dwa lata. Co ciekawe, zwolniono nas z interview jakie zazwyczaj przeprowadza się z parami, które ubiegają się o zieloną kartę przez małżeństwo. Nie wiem co przeważyło, szczególnie, że nie mieliśmy bardzo mocnych dowodów typu dzieci i kredyt na dom/mieszkanie 😂 Ba, nawet kredytu na samochód jeszcze wtedy nie mieliśmy 😄
Dwa lata szybko zleciały i w kwietniu 2017 skończyła się ważność mojej karty warunkowej (pominę już historię o tym, że źle wpisano nazwisko i rok czekałam na poprawienie tego, wliczając ponowne pobranie odcisków palców...). Oczywiście w dozwolonym terminie (90 dni przed utratą ważności dokumentu) złożyłam nowy komplet dokumentów.

Biuro imigracyjne dostało kolejny zestaw naszych zdjęć (swoją drogą mają ich już tyle, że spory album mogliby z tego poskaładać), umowy wynajmu mieszkań, wyciąg z konta itp. i mogli przystąpić do działania.


Niestety albo stety, zielona karta jest też dokumentem stwierdzającym uprawnienia do podjęcia pracy w Stanach oraz (chociaż to zależy od stanu) uzyskania prawa jazdy. Jak więc załatwiłam te dwie sprawy nie mając zielonej karty ważnej przez prawie 9 miesięcy? Biuro imigracyjne przysłało mi pismo, że pracują nad moimi dokumentami i że mój status rezydenta zostaje przedużony na okres 1 roku. Na szczęście mojemu pracodawcy to wystarczyło.

W lokalnym WORDZie czyli DOT-cie (Department of Transportation) w sumie też, ale przedłużyli mi prawko tylko na okres jednego roku. Co oznacza, że niedługo muszę się zgłosić po trzecie prawko w ciągu półtora roku 😅 A że w miedzyczasie chodziłam do DOT-u jeszcze dopytać o sytuację z moją kartą to w sumie znam już tych urzędników z widzenia 😂

Walizka pieniędzy, którą należy przygotować zaczynając proces imigracyjny 😄 A tak serio to myślę, że zamkniemy się w 5 tys. dolarów za całość (wiza+zielone karty+obywatelstwo).
Nie jeździłam też wtedy nigdzie za granicę - trochę obawiałabym się powrotu do Stanów tylko z tym jednym świstkiem w kieszeni. Teoretycznie nie powinno być problemów, ale póki nie miałam prawdziwego, plastikowego dokumentu w ręce to wolałam nie ryzykować.

Czekaliśmy też na interview
bo jak głosiły internetowe fora imigracyjne "jeśli było się zwolnionym z pierwszego interview to drugie już na pewno będzie". Także starałam się pamiętać jaki jest kolor Zacka szczoteczki do zębów i jaki rozmiar buta nosi 😂 Ale... zaproszenie na rozmowę nigdy nie przyszło. Do tej pory gdy komuś o tym wspominam to nikt mi nie wierzy. Cóż, najwidoczniej zdjęcia z Facebooka przekonały panów urzędników 😅




No i w końcu, rok później, przyszło zawiadomienie o pozytywnej decyzji w sprawie usunięcia warunku i przyznania mi zielonej karty na 10 lat (tak, za 10 lat zabawa z wysyłaniem zdjęć, wyciągów z baku i wspólnych pożyczek zaczyna się od nowa 😐). Karta przyszła pocztą dosłownie kilka dni później (chociaż w decyzji napisali, że może to zająć do dwóch miesięcy).


I teraz odpowiedź na pytanie nad którym wszyscy się zastanawiją - czy zielona karta jest naprawdę zielona? Odpowiedź to... i tak i nie 😄 Wzory kart się zmieniają i te karty, które wydaje się teraz nie wygladają już tak jak te wydane 5 czy 10 lat temu. 

Moja conditional green card, czyli ta 2-letnia była bardziej zielona niż ta 10-letnia: stary wzór miał w tle Statue Wolności, natomiast nowy ma flage amerykańską, więc i karta sama w sobie jest bardziej kolorowa. Są oczywiście elementy zielonkawe, ale nazwałambym ten kolor morskim, a nie zielonym. 
Obecny wzór zielonej karty (czyli mojej aktualnej)

Poprzedni wzór (czyli moja 2-letnia). W rzeczywistości kolory są trochę bardziej nasycone.
Co ciekawe jeszcze 10-15 lat temu karty nie były wcale zielone:


I jeszcze ważna informacja jeśli czytają mnie osoby, które mają zamiar aplikować o zieloną kartę - wszystko załatwialiśmy bez adwokata, sami wypełniliśmy wszystkie dokumenty i nie konsultowaliśmy ich ani z prawnikiem, ani z żadnym biurem/agencją pośredniczącą. Jeśli macie czystą sytuację imigracyjną to samodzielne wypełnienie dokumentów według listy w zupełności wystarczy.

Jeśli chcecie jednak zasięgnąć porady prawnej upewnijcie się, że rozmawiacie z prawnikiem imigracyjnym. Niestety słyszałam o wielu przypadkach konsultacji z prawnikami, którzy nie bardzo orientowali się w prawie imigracyjnym, więc ich porada narobiła sporo bałaganu i wydłużyła proces przyznania zielonej karty.