Historic Houses


Ot i zaniedbałam bloga. Może jestem słaba w logistyce, ale obrona Zacka, przyjazd jego rodziny, nasz wyjazd do Polski, ślub mojej siostry, podróż do Michigan na kolejny ślub, wyprowadzka, wyprzedaż przynajmniej części tego co mamy, podróż samochodem przez pół Stanów (i to z kotem) to jednak sporo na kolejne półtora miesiąca. A w pracy biorę tylko 8 dni wolnego (bo więcej i tak nie mam ;P).
To tak w kwestii małego „co u mnie słychać” ;)

A tak poza tym to wybraliśmy się z Zackiem w poprzedni weekend na wycieczkę po „historic houses” czyli ponad stuletnich, zazwyczaj odnowionych domach w naszym miasteczku (w których normalnie mieszkają ludzie). W ogóle to sam koncept mnie zadziwia bo jakoś nie wyobrażam sobie takiej wycieczki w Polsce. Właściciele owych domów wypuszczali obcych ludzi i pozwalali nam chodzić sobie po ich domach (czasami z ich nadzorem, a czasem nie). I to nie tylko takie „o tu jest salon a tu kuchnia i to tyle”. Zwiedzaliśmy pokoje dzieci, łazienki, sypialnie, pokazywali nam spiżarki, domowe biura itd. 
A już w ogóle nie ogarniam, że wszędzie są dywany/wykładziny i Amerykanie jakoś nie przyjmują się, że chodzi się im po domu w butach. Ciapy (czy dla tych co nie z Lubelszczyzny – kapcie ;)  ) ogólnie w Stanach istnieją i w każdym większym Walmarcie się je kupi, ale nie są jakoś szczególnie popularne. Chodziliśmy im więc po sypialniach w butach i nikt nawet okiem nie mrugnął. Dobrze, że tego dnia nie padało.
A tu parę fotek z naszego „house and gardens tour”:
 Bilety były do kupienia w punkcie startowym, czyli w jednym z lokalnych kościołów.


 

Także tego....


To był nasz ulubiony dom, mieszka tu małżeństwo z trójką dzieci


Przygotowani na przyjęcie gości <3
Najpierw pomyślałam, że to kościół bo ma coś na dachu, ale zrobiłam zbliżenie i...
.... w sumie czemu nie dać tam gitary?
A tu zwolennicy Berniego (Bernie Sanders walczy z Hilary Clinton o nominację w partii demokratów)

Na tyłach kościoła jest ogródek, gdzie uprawiane są warzywa, które później rozdawane są potrzebującym (czekam, kiedy księża w Polsce na to wpadną)
I jeszcze jedno z kościoła :)








Jak widać sprawa kościołów dość mocno mnie fascynuje :) Bo na przykład jak często w Polsce spotyka się toaletę w kościele? Taką, która jest łatwo dostępna i w tym samym budynku? I może jeszcze z przewijakiem dla dzieci? No nie ma. A w Stanach są wszędzie i jeszcze ksiądz dołoży balsam, odświeżacz powietrza, zapasowe podpaski i pieluchy dla dzieci (tamponów nie zauważyłam, jak widać ten kościół nie jest jeszcze bardzo postępowy ;P ).
Wychodząc, zostaliśmy dodatkowo zapytani czy chcemy coś do picia albo lody (gorąco było). Nad tym czuwali wolontariusze, czyli w praktyce starsi parafianie. I to bycie wolontariuszem traktują bardzo serio, myślałam, że starsza pani i niemłody pan Murzyn się pobiją o o, kto ma nałożyć mi lody xD