High school/Black Friday

Jak pisałam poprzednio, w zeszłym tygodniu wybrałam się do prawdziwego amerykańskiego liceum (po załączonym zdjęciu stwierdzam, że polskiego musi się tam nie uczą...):


Trip był dość krótki, więc będą głównie zdjęcia. Zobaczenie szafek było oczywiście głównym punktem wycieczki (btw, Amerykanie nie mogą uwierzyć, że da się żyć bez szafek):






Stołówka (proszę zwrócić uwagę jakie małe siedzenia 😉):


A tak się zachęca dzieciaki do czytania, eeeech:


Pozostała część biblioteki w dwóch ujęciach:



Sala lekcyjna (a nauczyciele nie mają pokoju nauczycielskiego, tylko poszczególne 'departamenty' mają swoje gabinety):


No i oczywiście gdzieś trzeba wystawiać szkolne musicale (piszę to całkiem serio, bo bokach na ścianach były wypisane wszystkie dotychczas zagrane musicale):



A w piątek był Black Friaday, czyli wyprzedaże. Część Amerykanów olewa Święto Dziękczynienia, żeby odpowiednio wcześniej zająć sobie miejsce pod sklepem (otwierane są o północy). Ba, do części sklepów potrzebne były wejściówki, które drukowało się z neta czy coś. Moim osobistym hitem był facet, który opryskał pozostałych klientów gazem pieprzowym, żeby szybciej dobiec do przecenionych rzeczy;P Agata nakręciła kilka filmików pod tytułem 'Szaleni Amerykanie zabijają się w centrum handlowych by kupić tańszy telewizor". Ja wybrałam się dopiero następnego dnia, było trochę tłoczno, ale do przeżycia. Oczywiście spotkałam Polki zakupoholiczki (nie ma to jak stać za kotarą w przymierzalni i słyszeć dobiegające zza drugiej kotary 'kurwa, kurwa'), no nie ma po prostu takiej opcji żeby gdzieś pojechać i nie spotkać Polaków. A w poniedziałek był Cyber Monday, nawet myślałam, żeby kupić aparat fotograficzny (50$ <3) ale nie rzucam się na razie za bardzo na wyprzedaże bo mam wrażenie że przed Bożym Narodzeniem ceny jeszcze spadną. A tak swoją drogą to dolar po 3,50zł, płacz i zgrzytanie zębów.