NYC



Wycieczka do Nowego Yorku była fantastyczna. Szkoda tylko, że nie mogę teraz ruszać nogami. Wczoraj wcale nie odczuwałam tych 11 godzin zwiedzania. Ale może to dlatego że jestem typem ambitious tourist. Niestety wycieczka jednodniowa wyklucza opcję zwiedzania jakiegokolwiek muzeum, chyba że ktoś nie ma w planach już nic więcej. Bo na przykład Metropolitan Museum of Art czy Museum of Natural History to ileś tam pięter takich rzeczy, których nie ma pewnie we wszystkich polskich muzeach (niestety).

Ale może zacznę od początku. Sprzedaż biletów na wyjazd rozpoczęła się w poniedziałek, zaraz przed przerwą na Święto Dziękczynienia. W momencie otwierania kas właściwie już biletów nie było. Ja oczywiście ustawiłam się w kolejkę jeszcze z godzinę przed otworzeniem kas, ale i tak jakieś 40 osób wpadło na ten pomysł wcześniej. Każdy próbował też zająć kolejkę swoim znajomym, którzy 'właśnie są na zajęciach'. Ale po wielu trudach i znojach bilet był mój:) Wyjechaliśmy w sobotę o 1 w nocy, więc na 9 rano byliśmy w Nowym Jorku. Dzięki temu mieliśmy cały dzień na zwiedzanie. Pogoda była fantastyczna, 10 stopni i słońce, a wieczorem chyba nawet cieplej bo w niedziele miało być z 15 stopni (przeliczanie fahrenheitów na celsjusze wciąż nie jest moją mocną stroną...), więc paradoksalnie im bliżej wieczora tym robiło się cieplej.



Ludzie starali się podzielić na grupy na zasadzie 'co kto chce zwiedzać', albo 'ja koniecznie muszę ze znajomymi' ewentualnie 'mi to obojętne'. Jako, że sporo moich znajomych było już w NY, a ja chciałam zobaczyć to co zwykle turysta chce zobaczyć gdy pierwszy raz zwiedza NY to rozglądałam się za kimś do wspólnego łażenia (można samemu, ale po pierwsze trochę nudno, a po drugie trochę niebezpiecznie). Znajoma mojej znajomej, która mieszka w Nowym Jorku i która jeszcze w Polsce odpowiadała na wszystkie moje pytania związane ze studiowaniem w Stanach zapraszała mnie parę razy i mówiła, że bardzo chętnie mnie oprowadzi, ale niestety na tę sobotę akurat miała plany wyjazdowe, więc klops. 

Ale okazało się, że znajoma mojej koleżanki stąd też tam mieszka, więc dzięki temu miałyśmy jednak osobistego przewodnika 😀 Manhattan jest co prawda zbudowany na zasadzie cepa (nawet jak odłączyłam się od mojej grupy i zwiedzałam sama to się nie zgubiłam i znalazłam to co chciałam), pionowo są aleje, po bokach są ulice, prawie wszystko wszystko ma numery zamiast nazw (a jak ma nazwę to i numer zwykle na tabliczce też dopiszą dla ułatwienia), ulice po lewo mają literkę W przed numerem, a po prawo E; jednakże taki przewodnik to bardzo przydatna sprawa bo po pierwsze dużo szybciej i łatwiej cokolwiek znaleźć, a po drugie wie jak korzystać z metra (20 parę linii 😱).

Zwiedzałam więc z dwiema dziewczętami z Wenezueli i dwiema Amerykankami. One nie były ambitious tourists niestety i ciągle musiały odpoczywać (co bardzo mnie dziwi bo to były laski grające w uniwersyteckiej drużynie tenisa). A naczelna zasada jednodniowej wycieczki do Nowego Jorku mówi, że się NIE ODPOCZYWA. Ale jakoś wypracowałyśmy pewnego rodzaju kompromis, np. gdy one odpoczywały ja samodzielnie zwiedzałam okolicę. I jestem z siebie dumna bo nie zgubiłam się ani w Central Parku, ani na 5 Alei 😉

Berta (laska z Wenezueli, ta co mieszka w NY, i niech was nie zwiedzie imię, była bardzo ładna) dostała moją wish list, czyli to co chciałam zobaczyć i zwiedzałyśmy wg tego klucza 😊 Myślę, że opis co gdzie i jak byłby trochę przydługi, więc dodam po prostu opisy do zdjęć przy następnej notce.

A tak naprawdę hitem wycieczki była laska, która (wg wielokrotnie powtarzanej historii) podczas postoju, jakieś 1,5 godziny przed Nowym Jorkiem, chciała pójść do toalety, ale nie zauważyła szklanych drzwi do budynku i cóż, po prostu w nie jebła twarzą. Do przyjazdu karetki zdążyła zalać się krwią i parę razy zemdleć i zabrali ją do szpitala ze złamanym nosem.

Wszyscy żyliśmy tym wydarzeniem cały dzień, a dziś koleżanka, która też była wtedy w toalecie powiedziała jak było naprawdę i okazało się, że historia była mocno naciągana. Co nie znaczy, że nie musieliśmy stać na postoju ponad godzinę, dobrze, że wzięłam kołdrę i poduszkę (niektórzy wzięli też pluszaki do spania, ech, amerykańska młodzież).