NYC#2


Napisałam wczoraj długą notkę opisującą moje wrażenia z NY, ale na etapie dodawania zdjęć raczyła się skasować. Ech, no to jeszcze raz.

Nowy Jork wbrew pozorom nie zrobił na mnie wrażenia w stylu 'wow!' Miasto wydało się szalenie przyjazne i sympatyczne i takie jakieś swojskie 😎

Niesamowite jest to, że mimochodem można zobaczyć sytuacje czy ludzi których raczej próżno szukać na polskich ulicach. Urzekła mnie na przykład pani w balowej sukni, wraz z towarzyszącym jej stosownie do okazji ubranym panem, łapiący taksówkę na środku ulicy na Manhattanie. Albo pan Żyd z pejsami i mycką, przemierzający Manhattan trzymając za rękę małego Żyda (jak mniemam syna). Oraz rodzina, którą widziałam w Central Parku: pan tata, pani mama i dwójka dzieci: chłopiec i dziewczynka. Dziewczynka mogła być starsza może o rok czy dwa, ale obydwoje nie mieli więcej niż 5-6 lat. I cała rodzina wyglądała tak jakby wyszła z butiku Burberry. Jeeeej, te buciki i płaszczyki 😍 No kto tak w Polsce wyjdzie z dzieckiem do parku 😜

Jeśli chodzi o Central Park to każda ławeczka ma swoją tabliczkę, zrobiłam zdjęcia kilku, które najbardziej mi się podobały:




Ogólnie to trochę ciężko było się poruszać bo wszędzie był mega tłok (wiadomo, święta, weekend i te sprawy). Na przykład na 5 Alei nie dało się zrobić zdjęcia po prostu stojąc, trzeba było iść razem z tłumem. Łatwo to sobie wyimaginować na przykładzie autobusu lubelskiej komunikacji miejskiej o 7.30 rano, który nagle zahamuje. Też się leci z tłumem i nic na to nie można poradzić.

Ale chyba najgorzej było na Rockefeller Center. Niektórzy moi znajomi chcieli pójść na tę słynną ślizgawkę, ale nawet się do niej nie dopchali. Dziwi mnie, że nie odstraszała ich cena, przy obecnym kusie dolara to jakieś 80zł za pare minut na łyżwach. No ale chętnych nie brakuje.

Filmiki z Rockefeller Center numer 1 numer 2 i numer 3

Mnie oczywiście bardziej interesowała architektura, która jak w każdym innym większym amerykańskim mieście składa się z wieżowców, kościołów i trochę zdewastowanych budynków. I sklepów oczywiście. Idę sobie więc 5 Aleją i słyszę dzwony, trochę nie wiedziałam o co chodzi, a tu proszę, gdzieś między Guccim a Armanim nagle pojawia się katedra 😉

A jeśli chodzi o sklepy to o tej porze roku największą atrakcją są ich wystawy. Ludzie ustawiają się w kolejkę, żeby je zobaczyć i żeby zrobić zdjęcie. Jak widać po moich zdjęciach jeszcze nie padło mi na głowę, żeby stać w kolejce do wystawy sklepowej, więc są takie jakie są. Enjoy: