Co warto zobaczyć w Waszyngtonie?





Dość rzadko zdarza się, żeby odwiedził mnie ktoś z Polski (czy w ogóle z Europy) więc za każdym razem gdy ktoś przyjeżdża to szalenie mnie to cieszy i ekscytuje. We wrześniu miałam okazję spotkać się z Basią (z którą znamy się z liceum) i poznać jej chłopaka Sławka. Przyjechali co prawda głównie zwiedzać Nowy Jork, ale na szczęście zdecydowali się także na jednodniową wycieczkę do Waszyngtonu. Tak więc spotkaliśmy się w połowie drogi (po ok. 5 godzin jazdy dla nas i dla nich).

Z Nowego Jorku do Waszyngtonu jest bezpośrednie połączenie i są to autokary bardzo podobne do Polskiego Busa. Można oczywiście wybrać też pociąg lub samolot. Busy (rozkład i ceny można sprawdzić tutaj) są jednak najtańsze i chyba najwygodniejsze dla turystów bo odjazd jest z Manhattanu, natomiast dworzec w Waszyngtonie jest usytuowany dosłownie kilka minut piechotą od większości atrakcji turystycznych. Basia i Sławek wybrali opcję, żeby wyjechać z Nowego Jorku wcześnie rano i wracać tego samego dnia ok. 19. Dzięki temu po północy byli już z powrotem u siebie. Dało nam to ok. 6 godzin na zwiedzanie, co powinno być wystarczającą ilością czasu jeśli chce się zobaczyć główne punkty turystyczne.

W odróżnieniu od większości amerykańskich miast, Waszyngton ma większość atrakcji turystycznych usytuowanych blisko siebie i bez problemu można zwiedzać na piechotę. Kolejną fajną rzeczą jest to, że spora część muzeów jest bezpłatna. Należą one do fundacji/ośrodka Smithsonian. My zwiedziliśmy Muzeum Historii Naturalnej (ale nie mieli tam gigantycznego dinozaura, moje największe rozczarowanie wycieczki) i Smithsonian Gardens, a gdy byłam w Waszyngtonie kilka lat temu to zahaczyłam tez o Air and Space Museum. Do Smithsonian należy też lokalne zoo.

Jako, że nie mieliśmy zbyt dużo czasu to skupiliśmy się na najważniejszych atrakcjach turystycznych (w kolejności zwiedzania): Sądzie Najwyższym, Bibliotece Kongresu, Kapitolu, Białym Domu, Pomniku Waszyngtona, Pomniku II Wojny Światowej i zakończyliśmy na Pomniku Lincolna. Na mapce to przedstawia się tak:





Tak to mniej więcej wygląda na żywo. Wszystko wydaje się bardzo blisko, ale chodzenia tak naprawdę jest sporo.


Jako, że sporo jest tam budynków rządowych polecam wziąć paszport, żeby w razie potrzeby można było się wylegitymować. Wydaje mi się, że mennica jest jakim miejscem gdzie nie wejdzie się bez pokazania paszportu (lub prawa jazdy w przypadku Amerykanów). Polski dowód niestety nic Amerykanom nie mówi i właściwie jest w Stanach nieprzydatny. W wielu budynkach jest podobna kontrola jak na lotniskach a na naszym parkingu zastaliśmy informację, że, ze względu na bliskość budynków rządowych, samochody są wyrywkowo przeszukiwane. Nasz na szczęście nie był, z czego się cieszę bo Basia przywiozła od mojej mamy sporo polskich herbat (tutaj z herbat ziołowych znają tylko miętę i rumianek 😉), więc myślę, że ktoś mógłby się przyczepić do tych małych woreczków z nieznaną substancją 😃)

Zwiedzanie zaczęliśmy od Sądu Najwyższego. Jest to tutaj na tyle poważana instytucja, że często ludzie znają nazwiska większości sędziów. Sąd Najwyższy niestety jest zamknięty w weekendy, więc tylko popatrzyliśmy:







Natomiast zaraz obok mamy Bibliotekę Kongresu. Znajduje się tu największy w USA zbiór polskich książek i nawet chcieliśmy sobie wejść do czytelni, ale okazało się, że trzeba mieć  kartę biblioteczną lub mieć legitymację potwierdzającą, że jest się naukowcem. Szkoda tylko czasu, który zmarnowaliśmy szukając wejścia do czytelni bo to był jakiś labirynt. 
A zdjęcia zrobiliśmy z przeszklonego balkoniku.


Czytelnia Biblioteki Kongresu


Budynek Biblioteki jest na tyle długi, że ciężko go ogarnać zwykłym aparatem 😃



Po drugiej stronie ulicy znajduje się Kapitol czyli siedziba Kongresu (amerykańskiego parlamentu). Można zwiedzać, ale nie można wnosić żadnych płynów (tak jak do samolotu, więc nawet butelki z wodą odpadają). Ogólnie jest tam mnóstwo policji, w miejscu gdzie formują turystów w grupki do wejścia krążył pan policjant z pieskiem oraz z największym karabinem jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Także nie polecam wykonywać gwałtownych ruchów 😊.

Ciekawostka - w wielu stolicach amerykańskich stanów stoją budynki rządowe wzorowane na Kapitolu. I tak dla przykładu zdjęcie, które wykonałam w Des Moines, stolicy Iowa:










Biały Dom jest natomiast często turystycznym rozczarowaniem bo na żywo wygląda na mniejszy niż się wydaje w relacjach telewizyjnych. Zwiedzać można, nawet za darmo, ale trzeba to sobie zaplanować parę miesięcy do przodu. Polacy muszą zgłosić taką prośbę do Polskiej Ambasady w Waszyngtonie, a Amerykanie do kongresmana ze swojego okręgu. Także my nie weszliśmy....



Budynek Eisenhowera, sąsiaduje z Białym Domem i jest dużo bardziej okazały 😄
Za to trafiliśmy na parę demonstracji (tak, ludzie przychodzą pod dom Trumpa sobie pokrzyczeć, chociaż on tam właściwie nie mieszka i pewnie ma ich gdzieś, więc jak dla mnie szkoda zachodu). 

Bezpośrednio przed Białym Domem była demonstracja muzułmanów a zaraz potem natknęliśmy się na demonstrację Juggalos czyli subkultury, której członkowie skupiają się wokół hip-hopowej grupy Insane Clown Posse. Rozchodzi im się głównie o to, że FBI klasyfikuje ich jako gang. Nam krzywdy nie zrobili, chociaż znaleźliśmy się w samych centrum ich marszu. Zdecydowanie czułam się dużo bezpieczniej niż gdybym spotkała polskich narodowców na ich pochodzie 😂




Jednym z głównych amerykańskich symboli jest Washington Monument czyli Pomnik Waszyngtona. Jest wysoki na ponad 169 metrów i ma on upamiętniać prezydenturę Georga Waszyngtona. Do czasu wybudowania Wieży Eiffla był najwyższym budynkiem na świecie. Jednak trochę im zeszło z jego budową. Z bliska widać, że dół jest wykonany z jaśniejszego kamienia niż góra, a wynika to z faktu, że przerwano budowę na 27 lat. Powód? Bardzo prozaiczny, skończyła się kasa 😅. A potem wybuchła wojna secesyjna, więc dokończyli budowę dopiero 30 lat po śmierci architekta. Budynek teoretycznie można zwiedzać, w środku jest winda, niestety obecnie mają z nią ciągle problemy, więc opcja zwiedzania została czasowo zawieszona.




Naprzeciwko Pomnika Waszyngtona znajduje się Pomnik II Wojny Światowej, w miarę nowy zabytek, został otwarty w 2004. Zbiórkę pieniędzy na budowę rozpoczęto w 1994 roku, łącznie zebrano 197 milionów dolarów. Zrzuciły się organizacje weteranów, ale też pojedynczy obywatele. W nocy jest podświetlony i robi wtedy większe wrażenie niż w ciągu dnia.




National World War II Memorial sąsiaduje natomiast z Reflecting Pool i Pomnikiem Lincolna. Tak, to tam gdzie przemawiał Forrest Gump, a Reflecting Pool to ta sadzawka, do której wskoczyła Jenny 😃.

Amerykanie mają jednak częściej skojarzenia z przemową “I have a dream” Martina Luthera Kinga, która miała miejsce właśnie przy Lincoln Memorial. Tradycyjnie jest to tez miejsce różnych protestów, marszów itp. Na przykład na uroczystość związaną z rozpoczęciem prezydentury Obamy zebrało się tak ok. 400 tys. ludzi.  Pod pomnikiem znajdują się też jaskinie, ale można je zwiedzać tylko z przewodnikiem. Można tam zobaczyć np. stalaktyty i stalagmity.



Reflecting Pool to bardzo trafna nazwa 😍

Washington Monument oświetlony przez zachodzące słońce 😍

Ten posąg został wykonany z 28 kawałków marmuru, które następnie zostały sklejone ze sobą.


Warto pamiętać też, że Waszyngton należy do strefy klimatu subtropikalnego, czyli np. w połowie września temperatury wciąż mogą osiągać ponad 30 stopni. Jednak w USA wszyscy mają manię podkręcania klimy, więc wrażliwym turystom polecam wziąć sweter/kurtkę nawet w środku lata.


I ważna sprawa przy bookowaniu podróży oraz przy okazji rozmowy z Amerykanami – Waszyngton jako miasto to Washington DC, można powiedzieć nawet DC i też ogarną. Jeśli powie się tylko Waszyngton to może się okazać, że kupiliśmy bilet do stanu Waszyngton, który leży na zachodnim wybrzeżu (na północ od Kalifornii). Szczegół, ale istotny 😅