Zaćmienie





Temat zaćmienia słońca ostatnio dosłownie wyskakiwał z lodówki. Widziałam, że były też wzmianki w polskich mediach, ale dla tych co przegapili mieliśmy w zeszły poniedziałek (21 sierpnia) okazję obserwować całkowite zaćmienie słońca, które przeszło od zachodniego do wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Na mapce prezentuje to się tak:



My stwierdziliśmy, że nie ma to tamto, taka okazja nie zdarza się często, więc wzięłam wolne w pracy,  zamówiliśmy specjalne okulary i zaplanowaliśmy road trip do Południowej Karoliny. U nas w Karolinie Północnej też moglibyśmy obserwować zaćmienie, ale tylko częściowe, co nas oczywiście nie satysfakcjonowało 😉

Jak to u nas zazwyczaj bywa problemy zaczęły się już parę tygodni wcześniej. Zdecydowaliśmy, żeby jechać w niedzielę i wracać po zaćmieniu w poniedziałek. Nie przewidzieliśmy jednak, że większość hoteli będzie już zarezerwowana ( pewnie przez tych turystów z Zachodniej Europy i Japonii, których widzieliśmy całe mnóstwo). Po decyzji o zmianie destynacji na miasteczko Greenville hotel się w końcu znalazł, chociaż i tak pewnie zostało im już wtedy niewiele miejsc biorąc pod uwagę, że przyjechało tam około miliona turystów (a miasteczko pod względem liczby mieszkańców jest jak Chełm albo Pruszków 😂 ).






Kolejnym problemem okazały się być okulary, które Amazon sprzedawał jako certyfikowane. Ale tydzień przed imprezą dostaliśmy maila „Wiecie co, te okulary, to one jednak nie są certyfikowane i musicie zamówić sobie jakieś nowe”. No super, tydzień do imprezy, patrzałki wszędzie wykupione, co tu robić. Dorwaliśmy jednak jakieś online płacąc oczywiście miliony monet za ekspresową wysyłkę. Po czym…. w niedziele zapomnieliśmy ich wziąć.... 
Jesteśmy tak z godzinę w trasie i mówię do Zacka „Ale wziąłeś okulary”. Na co on „Nie, przecież Ty miałaś wziąć”. Nie było nam do śmiechu, ale cóż, paręnaście sekund później złapaliśmy zjazd z autostrady i zawróciliśmy. Czyli do podróży która miała trwać 5 godzin, dodaliśmy dodatkowe 2… Ale i tak nie przebijemy pana, który przyjechał z Japonii na zaćmienie oczywiście bez okularów i musiał je kupić w ostatniej chwili za ok. 100zł (a te okulary to taka trochę tandeta, w tekturowych oprawkach 😉 )

Lokalne służby podeszły do sytuacji bardzo serio, nawet w hotelu dostaliśmy ulotki, żeby nie włazić na budynki bo mogą się zawalić...

Nasz plan oglądania zaćmienia opierał się na zaklepaniu sobie miejsca na parkingu przy Walmarcie (bardzo po amerykańsku 😂 ) i modleniu się, żeby nie nadeszły chmury 😄 Na początku głównie siedzieliśmy w samochodzie (bo klima, u nas wciąż temperatury powyżej 30 stopni to norma) i obserwowaliśmy stopniowo zwiększające się częściowe zaćmienie (które trwało ok. 2 godzin). W międzyczasie przyuważyłam bardzo ładny kawałek trawnika, coś a la polankę, więc rozłożyliśmy się tam z kocem jakąś godzinę przed pełnym zaćmieniem. 

Muszę powiedzieć, że wrażenie było niesamowite. Najpierw kolory zaczęły się zmieniać, cała okolica zaczęła wyglądać żółtawo. Odczuwalinie obniżyła się też temperatura. Przy całkowitym zaćmieniu zrobiło się dość ciemno, chociaż nie tak całkiem jak w środku nocy, bardziej jak ok. 20-21 wieczorem. A gdy księżyc już się troszkę przesunął i pierwsze promienie słońca zaczęły się pokazywać to wyglądało to tak jakby ktoś włączył żarówkę na niebie. 

Zgodnie przyznaliśmy, że po zobaczeniu całkowitego zaćmienia to częściowe już nie robi na nas za bardzo wrażenia 😅. Zdjęć zaćmienia niestety nie mamy bo okazało się, że bez specjalnego sprzętu fotki wychodzą raczej marnie. Większość profesjonalnych zdjęć prezentuje się jak poniżej, ale niebo nie było czarne tylko ciemnoniebieskie.






W drodze powrotnej, gdy zaczęłam przeglądać social media to okazało się, że mieliśmy sporo szczęścia z pogodą. Ja na początku chciałam oglądać zaćmienie w Charleston (największe miasto Południowej Karoliny), żeby przy okazji pozwiedzać, no ale ciężko było już wtedy o hotel. 
Jak się okazało, jakieś 1.5 miliona ludzi też pomyślało, że Charleston jest fajne, wyobraźcie więc sobie jaki to musiał być dla nich zawód gdy przez cały dzień mieli całkowite zachmurzenie a 10 minut przed całkowitym zaćmieniem dodatkowo lunęło…

My z kolei zaraz po zaćmieniu ruszyliśmy w trasę ( ja następnego dnia o 7:30 musiałam być w pracy…). Miliony Amerykanów oczywiście pomyślało to samo, także droga powrotna strasznie się ciągnęła. Ale było warto 😍

Następne total eclipse w Panamie i będą tam mieć aż 8 minut całkowitego zaćmienia, trochę kusi nas, żeby pojechać, kto wie, może zostaniemy eclipse chasers 😂