Res Life

Kazdym akademikiem zajmuja sie studenci. Nie ma wiec pani na portierni, ktora przenikliwym wzrokiem patrzy na kazda wchodzaca osobe i drze sie o legitymacje. Wlasciwie to przez wiekszosc czasu nikt sie tym nie interesuje kto i gdzie wchodzi. Oczywiscie sa pewne zabezpieczenia, skan legitki zapewnia mieszkancowi danego akadema wejscie wszedzie, a reszta musi sie zadowolic ogolnymi pomieszczeniami, chyba ze ktos ich wprowadzi (i nikt tego nie sprawda w ciagu dnia, takiego delikwenta wpisuje sie na liste gosci tylko w przypadku gdy nocuje).

Glowna osoba w akademiku jest koordynator. U nas koordynatorem jest chlopak o ksywie Ippy (brzmi znajomo,nie?;P), zdaje sie ze teraz robi magisterke. Zastepca koordynatora jest taka laska, ktora mieszka na przeciwko mnie i mam wrazenie ze jej glownym zajeciem jest mycie zebow, serio, robi to z milion razy dziennie. Ale moze Agata miala racje mowiac 'no coz, po prostu duza powierzchnia'.
Nasi koordynatorzy ogolnie sa czepliwi, ale mi osobiscie jeszcze bardzo w niczym nie podpadli, wiec nie bede sie skarzyc. Jak czegos sie od nich chce, to maja office hours chyba przez godzine dziennie, cos kolo 13 (a wiec dostepnosc niczym w Polskim urzedzie, albo nawet polskim dziekanacie;P)

Potem sa RA czy Residence Assistance. Kazde pietro ma swojego opiekuna, naszym jest mily chlopiec o imieniu Ryan, ktory lubi sie czasem przejsc po akademiku w samym reczniku;) RA organizuja nam od czasu do czasu Floor Meetnigs, na ktorych to przypominaja, ze nie wolno przetrzymywac w pokojach ekwipunku do nurkowania i motocykli (?!). Mozna tez do nich pojsc z jakimkolwiek problem itd.
Kazdy RA ma tez swoj dyzur przy front desku. Front desk jest, jak sama nazwa wskazuje, biurkiem przy wejsciu. Dyzur trwa od 21 do 1 w nocy. Wlasciwie to nie wiem jakie oni maja wtedy obowiazki, poza przejsciem sie co jakis czas po budynku i sprawdzeniu czy drzwi sa pozamykane.
Zwykle jest tak, ze ktos znajomy do nich wpadnie, albo odrobia sobie prace domowa w tym czasie, albo rozwiazuja moje zyciowe problemy w stylu 'Boniu, pralka mi sie zaciela'.
Osobiscie bardzo lubie RA's z mojego akademika (szczegolnie chlopcow, ktorzy sa mega mega fajni), ale znam tez pare osob z Res Life'a z innych akademikow i wiekszosc z nich tez jest spoko. Res Life stara sie zapewnic rozrywki mieszkancom, wiec RA's przygotowuja czasem Game Night (czyli planszowki itd.), albo np. w zeszlym tygodniu bylam w innym akademiku na Relationships do's and dont's (akurat moj znajomy prowadzil, wiec bylam podwojnie ciekawa co powie;P). Wiec przez godzine sluchalismy o tym jak nalezy sie podrywac i jakie sa fajne miejsca na pierwsza randke;D

Zostali mi jeszcze Night Assistants. Sa to studenci, ktorym uczelnia placi im za to zeby pilnowali budynku od 1 do 6 rano. W praktyce ich praca polega na wpuszczaniu ludzi wracajacych z imprez. Dlatego dobrze sie z takim assistantem zaprzyjaznic, potem nie trzeba sie legitymowac - ostatnio jak wracalam z imprezy, juz wyciagam legitke, a chlopiec-asystant mowi: Magda, daj spokoj :) Bardzo to mile, bo przymykaja tez wtedy oko na to w jakim stanie sie wraca. Pic poza kampusem oczywiscie mozna, ale jesli ktos jest nieletni (czyli ma mniej niz 21 lat) i pil poza kampusem, ale wraca do akademika wciaz pod wplywem, to moze byc afera.
Przez pozostala czesc nocy (gdy juz przetoczy sie fala imprezowiczow, albo normalnie na tygodniu) Night Assistants ogladaja filmy/graja na kompie/graja w karty. Robi sie wiec wlasciwie taka nieduza impreza bo rzadko jest tak, zeby asystant siedzial sam. Troche mnie to deprymuje bo np. wczoraj w nocy, ja oczywiscie juz no-make up i w pizamie (a wiec kompletnie niewyjsciowo) poszlam wyjac pranie z suszarki i musialam przejsc kolo tego nieszczesnego front deska, a tam oczywiscie 10 facetow gra w karty i imprezuje w najlepsze;P

Aha, jeszcze dodam, ze bycie RA, czy koordynatorem to nie jest wolontariat - nie dosc, ze dostaje sie za to kase od uczelni, to jeszcze ma sie dodatkowe bonusy, jakie jak darmowa pralnia czy pojedynczy pokoj, za ktory tez sie z reszta nie placi;)