Z pamiętniczka rekruterki



Jeśli ktoś zastanawia się co ja właściwie tu robię, w sensie jaką mam pracę, to śpieszę donieść, że robię w HR/rekrutacji. Chyba machnę nawet niebawem posta czym różni się polska rekrutacja od amerykańskiej bo różnice są, i to dość sporego kalibru. Chociażby dlatego, że stopa bezrobocia w USA to ok. 5%, a w moim mieście utrzymuje się obecnie trochę powyżej 2% (mieliśmy miesiąc gdzie spadła do 1,9%).  Czyli o dobrego kandydata trudno. 


I tak na przykład:
- pani zasnęła na rozmowie kwalifikacyjnej, potem dzwoni i się awanturuje czemu nie dostała pracy,
- ktoś mi pisze w cv, że „Speak fluid Spanish”,  inny, że “I aspire to be a storm chaser” (fajnie, ale nie rekrutuje na takie stanowiska…)  albo „Skills: Internet Explorer",
- przyszedł pan radiowiec, fajny, wygadany, nawet z urodą mało radiową i już mieliśmy go zatrudnić, ale okazało się, że został skazany za produkcję meta amfetaminy (może dlatego taki wygadany…),
- pani wysyłała cv z telefonu, i tak jakoś niechcący zamiast cv wysłała mi swoje selfie,
- pan mówi, że z ostatniego miejsca pracy musiał wyjść w asyście policji i ciągle boją się, że wróci - po tym wyznaniu liczy na to, że chętnie go zatrudnimy,
- laska przyszła w crop topie na rozmowe i do tego z mamą,
- a jeśli chodzi o laski w szortach i facetów w japonkach to już straciłam rachubę....

No i tak właściwie codziennie, więc materiały na kolejny pamiętniczek już się zbierają, stay tuned :)